Jeb Bush twierdzi, że Demokraci próbują zdobyć głosy czarnoskórych wyborców poprzez obietnicę darmowych dóbr i korzyści. Były gubernator Florydy, który ubiega się o nominację w wyborach prezydenckich z ramienia Partii Republikańskiej, podkreślił, że jest przeciwny tego typu polityce.
– Nasza wiadomość to wiadomość nadziei i aspiracji. To nie jest coś w stylu „Ustaw się w kolejce, a my się tobą zajmiemy i damy ci coś za darmo” – powiedział podczas spotkania z mieszkańcami Karoliny Południowej.
W podobnym tonie wypowiadał się trzy lata temu Mitt Romney, a przed wieloma laty również sam Bush. Już w 1994 roku, kiedy po raz pierwszy ubiegał się o stanowisko gubernatora Florydy, pytany o to, co zrobi dla Afroamerykanów na terenie „Słonecznego Stanu”, odparł: – Czas, aby w społeczeństwie nastąpiła równość szans, a nie równość rezultatów. Odpowiadając więc na to pytanie, prawdopodobnie nic.
Afroamerykanom nie podobały się słowa Busha ani 21 lat temu, ani nie podobają się dzisiaj. – Jeb Bush próbuje zdobyć nasze głosy poprzez to, że nie oferuje nam niczego za darmo – to znaczy czegoś takiego jak 246 lat darmowej pracy, którą dla was wykonywaliśmy? – skomentował na Twitterze Jelani Cobb, profesor historii z Uniwersytetu Connecticut i publicysta magazynu The New Yorker.
(łd)