Bunt grupy ministrów Theresy May ws. brexitu. Dziennik Times pisze, że sprzeciwiają się oni wariantowi braku porozumienia z Unią. A takiego scenariusza – według premier – rząd nie powinien wykluczać. Theresa May forsuje swój plan na miękki brexit, ale rokowania z Brukselą są aktualnie w impasie. Premier przekonuje, że jeśli jej wizja nie zostanie przyjęta przez Unię, alternatywą powinien być właśnie najtwardszy możliwy brexit.
Premier powtarza, że „brak umowy jest lepszy niż zła umowa”, ale jak donosi dzisiejszy Times szereg jej ministrów ma inne zdanie, na czele z ministrem ds. brexitu Dominikiem Raabem. Times pisze, że wśród buntowników są też: szef MSZ Jeremy Hunt, minister spraw wewnętrznych Sajid Javid a także Michael Gove, podczas kampanii referendalnej czołowa postać obozu eurosceptycznego.
Buntownicy mają plan B. Przekonują, że jeśli forsowany przez Theresę May miękki brexit nie zostanie przyjęty, Londyn powinien proponować Unii umowę podobną do tej, jaką wspólnota ma już z Kanadą. CETA usuwa większość ceł na produkty, nie wymaga od Brytyjczyków wpłat do unijnego budżetu ani otwarcia granic dla imigrantów. Tyle, że w ograniczonym zakresie
liberalizuje rynek usług. Usług, które w brytyjskiej gospodarce dominują. Chodzi szczególnie o sektor finansowy.
Co więcej, Theresa May wykluczyła wcześniej ten scenariusz. Powód? By uniknąć twardej granicy między Republiką, a Irlandią Północną, ta druga musiałaby pozostać w unii celnej i wspólnym rynku. To, jak mówi premier rozbiłoby jedność Królestwa, wprowadzając odmienne reżimy prawne na terytorium Królestwa.
A tymczasem dziś do Brukseli jedzie lider lewicowej opozycji Jeremy Corbyn. Będzie rozmawiał z głównym negocjatorem unijnym Michelem Barnierem. Według mediów lider lewicy przekazać ma unijnemu politykowi, że braku umowy trzeba uniknąć za wszelką cenę. Jak mówił wczoraj podczas jesiennej konferencji partyjnej Jeremy Corbyn, taki wariant „byłby narodową tragedią”.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adam Dąbrowski/Londyn/as