Wiceprezydent Joe Biden odwiedził w środę Boston, gdzie mówił o przynoszącej coraz lepsze efekty walce z rakiem.
Dla Bidena ma ona wymiar osobisty. Jego syn, Beau, zmarł w wieku 46 lat na nowotwór mózgu.
– Kiedy ktoś, kogo podziwiasz i kochasz, znajduje się w opałach, próbujesz się jak najwięcej dowiedzieć na dany temat. Dowiedzieliśmy się od najlepszych, pielęgniarek, lekarze i badaczy, że nawet jeśli nie byliśmy w stanie uratować naszego syna, nauka, medycyna i technologia się rozwijają. I są możliwości dla niezliczonej liczby innych córek i synów – stwierdził 73-letni polityk.
Boston ma jedne z najlepszych szpitali w USA. Na spotkanie z Bidenem przyszło więc wielu cenionych lekarzy i naukowców, którzy przysłuchiwali się słowom wiceprezydenta o znacznym progresie w walce z rakiem poczynionym w ostatnich latach. Wprawdzie wojnę rakowi już w 1971 roku wypowiedział prezydent Richard Nixon, ale minęło dużo czasu, zanim udało się osiągnąć większe postępy.
– Kultura medyczna była wtedy zupełnie inna. Nie było dzielenia się danymi – oznajmił Biden.
Wiceprezydent stoi na czele Cancer Moonshot Initiative, programu, który ma zdwoić progres w leczeniu nowotworów. Jak zaznacza, cel projektu jest pod wieloma względami trudniejszy do osiągnięcia, niż zdobycie księżyca, do którego odwołuje się jego nazwa. – Księżyc był jeden. Nowotworów mamy dwieście rodzajów – stwierdził.
(jj)