Jedna ofiara śmiertelna, kilka osób rannych to dotychczasowy bilans długiego weekendu w Beskidach. Ratownicy Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego mają pełne ręce roboty. Dlatego apelują do turystów o rozwagę i ostrożność.
Edmund Górny, ratownik dyżurny GOPR w Szczyrku stwierdził, że wczoraj w pierwszy dzień długiego weekendu z powodu bardzo ładnej pogody panował w Beskidach bardzo duży ruch. Zdarzyło się także kilka wypadków wśród rowerzystów, paralotniarzy i pieszych. Do najtragiczniejszego zdarzenia doszło na trasie ze Skrzycznego na Baranią Górę.
– 50-letni mężczyzna z Pszczyny jechał na rowerze. Doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Na miejsce został wezwany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo 1,5-godzinnej reanimacji prowadzonej przez lekarza, mężczyzna zmarł – poinformował Edmund Górny. Z kolei w Międzybrodziu Żywieckim na drzewach zawisło dwóch paralotniarzy. Pierwsze zgłoszenie strażacy otrzymali około godziny 14. Paralotniarz, który wystartował z góry Żar zawisł na drzewie na północnym zboczu góry Żar.
Akcja ratunkowa trwała ponad godzinę. Mimo, że paralotniarz wisiał zaledwie 8 metrów nad ziemią, zdjęcie go nie było łatwe. Młodemu mężczyźnie na szczęście nic się nie stało. Jednak, kiedy tylko pierwszego pechowca udało się ściągnąć na dół, strażacy zostali wezwani do kolejnego podobnego przypadku. Również na wysokości około 8 metrów utknął inny paralotniarz. Tutaj również skończyło się tylko na strachu. Dzisiaj w Beskidach jest nieco spokojniej, bo zmieniła się pogoda, popadał deszcz, więc nie ma aż takiego ruchu, ale i tak ratownicy apelują o rozwagę. – Mimo to apelujemy o ostrożność – mówi Edmund Górny, zwracając uwagę, że wiele osób bagatelizuje Beskidy. Idą w góry bez przygotowania kondycyjnego, w złym obuwiu, nie biorąc ze sobą odpowiedniej ilości napojów czy zapominając o nakryciach głowy.
Fot. JAK
AIP