Beata Szydło może stanąć przed Trybunałem Stanu. Przyczyną są opublikowane właśnie przez Helsińską Fundację Praw Człowieka dokumenty, dotyczące odmowy publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwróciła się w trybie dostępu do informacji publicznej o udostępnienie dokumentów z postępowania karnego, które toczyło się w sprawie odmowy publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2016 roku.
Wtedy prokuratura umorzyła sprawę. Jednak na podstawie dostępnych akt można odtworzyć przebieg decyzji, które zapadały wówczas w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Wśród nich jest zeznanie Jolanty Rusiniak, dyrektor Rządowego Centrum Legislacji. Zeznała ona, że decyzja o tym aby nie publikować wyroku TK została podjęcia w rezultacie polecenia wydanego bezpośrednio przez premier Beatę Szydło.
Tego dnia osobiście rozmawiałam z prezesem rady ministrów Beatą Szydło i podczas tej rozmowy premier poleciła mi, abym nie kierowała sprawy do zredagowania i ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Takie polecenia od pani premier otrzymywałam każdorazowo, przy okazji wydania przez Trybunał Konstytucyjne kolejnych orzeczeń, aż do 16 sierpnia 2016 roku. Można zatem powiedzieć, że w okresie od 9 marca 2016 r. do 16 sierpnia 2016 r. pani premier przejęła osobiście kompetencję związaną z wyrażeniem dyspozycji o skierowaniu orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego do publikacji” – cytuje część zeznań Rusiniak portal gazeta.pl.
W tej samej sprawie przesłuchiwano też Beatę Kempę z PiS. Posłanka stwierdziła jednak, że nie pamięta szczegółów wspomnianej sprawy.
– Być może zdarzało się, że podpisałam jakieś pismo dotyczące korespondencji z Trybunałem Konstytucyjnym na polecenie pani premier, ale tego nie pamiętam – zeznała B. Kempa.
Dokumenty wskazują również, że autorką decyzji o niepublikowaniu wyroku TK była premier Beata Szydło. Dlatego prawnicy z helsińskiej fundacji są zdania, że przytoczone fragmenty zeznań w przyszłości mogą posłużyć, jako dowód w postępowaniu przez Trybunałem stanu, przed którym może stanąć aktualna premier naszego kraju.
Michał Kurowicki AIP