6.3 C
Chicago
sobota, 20 kwietnia, 2024

ATP World Tour Finals. Federer i Djoković walczą nie tylko na korcie

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Roger Federer i Novak Djoković – były i obecny król tenisa nie są i nigdy nie byli przyjaciółmi. We wtorek Szwajcar pokonał Serba w grupowym meczu turnieju ATP World Tour Finals w Londynie.

– Jest w tym roku niesamowity, ale nie jestem za nim aż tak daleko w tyle – mówił Roger Federer przed wtorkowym meczem z Novakiem Djokoviciem w turnieju ATP World Tour Finals. – Sam się zastanawiam, jak to będzie wyglądało. Przekonamy się, czy punktowa różnica w rankingu odpowiada temu, co prezentujemy na korcie – dodał Szwajcar, którego rywalizacja z Serbem przejdzie (już przeszła) do historii tenisa, choć po latach kibice będą pewnie częściej wspominać rywalizację Federera z Rafaelem Nadalem.
Z prostej przyczyny:w pierwszym przypadku Szwajcar i Hiszpan walczyli ze sobą w czasach swojej świetności, gdy obaj dominowali w męskim tenisie. W drugim z kolei początek dominacji Djokovicia (2011 rok) zbiegł się w czasie z początkiem końca Federera , który od tamtego czasu wygrał już tylko jeden turniej zaliczany do Wielkiego Szlema.
W długiej historii ich pojedynków (przed wtorkowym meczem bilans wynosił po 21) nie brakuje jednak takich, które przeszły do historii. Tak było w zasadzie od samego początku, bo choć pierwsze cztery kończyły się zwycięstwami Szwajcara, to jednak w 2007 roku 20-letni wówczas Djoković zasygnalizował, że może stać się w niedalekiej przyszłości rywalem godnym ówczesnego numeru jeden na świecie.
Najpierw pokonał go w finale w Cincinnati, później uległ co prawda w finale US Open, ale po bardzo zaciętym, choć trzysetowym meczu. Nie brak było po nim opinii, że wynik mógłby być inny, gdyby młodego Serba nie usztywniła debiutancka trema, bo był to jego pierwszy wielkoszlemowy mecz o tytuł.
Djoković szybko wyciągnął zresztą wnioski z tamtej porażki, bo w styczniu 2008 roku wygrał Australian Open. W półfinale pokonał właśnie Federera. W dodatku w trzech setach, co  na Wielkim Szlemie nie udało się nikomu od prawie czterech lat. Nic dziwnego, że Szwajcar nawet nie próbował skrywać po meczu swojej frustracji i rozczarowania. – Nie interesuje mnie to – odburknął na konferencji prasowej, pytany o to, kto ma większe szanse w finale (Djoković pokonał w nim Francuza Jo-Wilfrieda Tsongę).
Relacje między nim, a młodszym kolegą od dawna nie były idealne. Szwajcarowi niespecjalnie podobał się brak szacunku (tak to uzasadniał), z jakim Serb podchodził do swoich bardziej utytułowanych kolegów i koleżanek. Chodziło rzecz jasna o to, jak – ku radości kibiców –publicznie ich parodiuje,  zwłaszcza Nadala i Marię Szarapową). – Lubię z nim grać, bo jest przewidywalny. To gracz, jakich wielu – stwierdził innym razem, co nie tylko dla serbskich kibiców zabrzmiało lekceważąco.
Swojego czasu Federer sugerował również, że Djoković jest hipochondrykiem, nawiązując do faktu, że we wczesnych latach kariery zdarzało mu się nie kończyć meczów.
Serb nigdy nie komentował tych słów, w ogóle praktycznie nie zdarzało mu się okazywać brak szacunku akurat Federerowi (nie licząc może faktu, że nie krył swojego podziwu dla Nadala, nazywając go największym tenisistą wszech czasów). Mniej skrupułów mieli jego rodzice. – Roger Federer? Jest być może wciąż najlepszym tenisistą w historii, ale gdyby oceniać go jako człowieka, jest wręcz przeciwnie. Zdaje sobie sprawę, że mój syn jest jego następcą, i w każdy sposób próbuje go zdyskredytować – nie owijał w bawełnę ojciec Novaka, w rozmowie z tabloidem „Kurir”. Zrobił to w 2013 roku, ale już wcześniej zdarzało  mu się komentować zachowanie Szwajcara, choć starał się nie robić tego publicznie.
– Król nie żyje, niech żyje król – wypaliła z kolei po zwycięstwie syna w 2008 roku mama Djokovicia. Wtedy wydawało się to całkiem realnym scenariuszem, ale na kolejny wielkoszlemowy tytuł Serb musiał czekać równo trzy lata.
Wygrywając po raz drugi w Melbourne znów pokonał w półfinale Federera. Znów w trzech setach. Tym razem obyło się bez wzajemnych złośliwości, bo nawet Szwajcar musiał uznać klasę rywala, który dokonywał w tamtym czasie rzeczy niezwykłych. Pierwsza połowa 2011 roku to absolutna dominacja – wręcz hegemonia – Djokovicia, który wygrał w sumie 41 spotkań z rzędu.
Przerwał ją dopiero… Federer, pokonując Serba w półfinale Roland Garros. Rok później, podczas Wimbledonu, Szwajcar wygrał po raz ostatni z Djokoviciem w Wielkim Szlemie.  Od tamtego czasu udaje mu się to tylko w turniejach niższej rangi. Tak, jak latem tego roku w Cincinnati.
We wtorek wygrał również w Londynie (7:5, 6:2). W pełni zasłużenie, co zapowiada wielkie emocje w dalszej części turnieju. W drugim meczu tej grupy Japończyk Kei Nishikori pokonał 7:5, 3:6, 6:3 Czecha Tomasa Berdycha. 

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520