W Stanach Zjednoczonych panuje powszechna opinia, że szczyt prezydentów USA i Korei Północnej w Singapurze miał historyczny charakter. Wielu ekspertów wyraża jednak sceptycyzm co do rezultatów spotkania Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem.
Amerykańscy analitycy są zdania, że nawet jeśli podpisane przez prezydentów Trumpa i Kima porozumienie doprowadzi do likwidacji koreańskiego programu nuklearnego, to będzie to długa droga. Były dyrektor CIA Michael Hyden ocenił, że podczas szczytu w Singapurze Koreańczycy złożyli jedynie ogólnikowe deklaracje. „Jedynym nowym elementem jest nasza zgoda na zaprzestanie dorocznych manewrów z sojusznikami z Korei Południowej. To bardzo znaczące ustępstwo” – ocenił Hyden w wywiadzie dla CNN. Były amerykański negocjator do spraw koreańskiego programu rakietowego Robert Einhorn powiedział, że nie jest jasne, czy w zamian za wycofanie się przez prezydenta Trumpa z manewrów wojskowych Stany Zjednoczone dostały cokolwiek w zamian.
Bruce Klingner z konserwatywnej Fundacji Heritage powiedział dziennikowi „Wall Street Journal”, że jest bardzo rozczarowany szczytem. Według Klingnera, wszystkie zobowiązania Korei Północnej znajdowały się już we wcześniejszych dokumentach. W wywiadzie dla telewizji Fox News republikański kongresman Nowego Jorku Lee Zeldin, który jest członkiem komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów, ocenił wyniki szczytu w Singapurze jako bardzo dobre. Zeldin przekonywał, że Donald Trump i jego współpracownicy nie pozwolą na to, by Korea Północna po raz kolejny oszukała Amerykę.
Informacyjna Agencja Radiowa / IAR / Marek Wałkuski / Waszyngton/em/kano