7.1 C
Chicago
środa, 24 kwietnia, 2024

50-lecie „Czterech pancernych i psa”

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Przy realizacji kultowego serialu Konrada Nałęckiego zaangażowani byli mieszkańcy Żagania i okolic! Bóbr „odegrał rolę” Wisły, Lublin zaczynał się na na ulicy Kościuszki, a miejscowe dzieci stały się drugoplanowymi aktorami… Odkrywamy nieznane smaczki zza kulis produkcji!

Od ukazania się na ekranach pierwszego odcinka „Czterech pancernych i psa” mija właśnie 50 lat. 9-go maja 1966 roku o godz. 20:00 Telewizja Polska wyemitowała pilotowy odcinek „Załoga”. Premiera „Czterech pancernych i psa” odbyła się z okazji Dnia Zwycięstwa. Kultowy w Polsce serial telewizyjny zagościł w naszych sercach na zawsze, jednak nie wszyscy jesteśmy świadomi, jak ogromną rolę odegrał w nim Żagań, jego mieszkańcy i okolice. Zdjęcia realizowano również w Olszyńcu, Ujazdowie koło Tomaszowa Mazowieckiego i wielu okolicznych miejscowościach. – Pani Dzierska wystawiła w swoim domu miednicę, gdzie aktorzy myli nogi. Co tu się nie działo, gdy przyjechała ekipa! W moim domu kręcona była scena, gdzie nauczycielka żegna żołnierzy z okna. Pamiętam, co to były za emocje, gdy zobaczyłem swoje okno w tym serialu – wspomina Julian Dyrkacz, dziś 90-letni mieszkaniec ulicy Kościuszki w Żaganiu.

To właśnie ta ulica została wybrana przez filmowców za idealną na „odegranie roli” trasy pożegnalnej do Lublina. Miejscowe dzieciaki wcieliły się w role statystów żegnających żołnierzy. Ryszard Filipowski wspomina, że jednym z nich był jego syn. – Pamiętam, co to było za zamieszanie, gdy dowiedzieliśmy się, że nasze dzieci mogą pojawić się w serialu. Specjalnie je na tę okazję ubraliśmy w odświętne, niedzielne ubranie, wymyliśmy i wyszykowaliśmy, a okazało się, że zaangażowane zostały tylko te brudne, w łachmanach. W końcu miały odegrać rolę dzieci ulicy, dzieci wojny. Takie czyste i pachnące nie byłby wiarygodne – wspomina R. Filipowski. Wystarczy zapukać do drzwi starszych budynków na ulicy Kościuszki, by za ich progiem dowiedzieć się niezwykle interesujących szczegółów zza kulis produkcji. Swoje wspomnienia ma niemalże każdy mieszkaniec.

– W starej fabryce na końcu ulicy zorganizowano polową stołówkę, w której jedli wszyscy aktorzy. Pamiętam, jak mój sąsiad, młody Jasiewicz, uczepił się lufy czołgu, a osoby, które po ukazaniu się serialu zostały okrzyknięte gwiazdami, myły się w stawiku za moim domem – wspomina Krystyna Płaskonka. W sercu Marka Ślusarskiego „Czterej pancerni i pies” również zapisali się na stałe. – Choć, gdy przyjechali do nas filmowcy miałem zaledwie 2 lata i niewiele pamiętam, to mój kolega Romek Pelc i mój ojciec mieli duży wkład w realizację. Romek przewija się w odcinku, gdzie Grigorij myje nogi, a mój ojciec przygotowywał czołgi. Był wówczas podoficerem w Batalionie Czołgów. Po zakończeniu zdjęć na wszystkich czołgach chłopaki z wojska pisali „Rudy” – śmieje się M. Ślusarski i kontynuuje

– Ten serial jest dla nas bardzo ważny. Powstawał w kluczowym dla Polski czasie i uczył patriotyzmu. Z wielką radością wspominam go po latach, a dzięki temu, że był kręcony w naszej okolicy mam większą świadomość, z czym się on wiązał. Choć krytykowano go, za utrzymanie w konwencji komunistycznej, to takie były wtedy czasy, a to jest przecież element naszej historii. Dużą frajdę sprawia mi dzisiaj również doszukiwanie się takich „smaczków” reżyserskich, gdzie jedna scena nie wynika w poprzedniej, a w zdjęciach można doszukać się błędów – wyjaśnia Marek Ślusarski. Prawdziwą kopalnią wiadomości na temat kultowego serialu jest Marek Łazarz, wielki pasjonat „Rudego” i jego załogi. Dziecięca fascynacja czołgami przerodziła się u niego w pasję, która trwa do dziś. O ukochanym serialu wie wszystko, latami zbierał informacje o filmie, tropił dokumenty związane z jego powstawaniem.

– Chciałem poznać wszystkie detale dotyczące serialu, nie zadowalały mnie ogólniki. Jeśli wojsko udostępniło czołgi, to ile konkretnie. Jeśli jakąś scenę kręcono przy papierni , to dokładnie gdzie, z której strony itd. – wyjaśnia M Łazarz. Udało mu się dotrzeć do wykazów wojskowych mówiących szczegółowo, co dokładnie żagańska jednostka udostępniła na potrzeby filmu. Tak właśnie odkrył , że czołgów było osiem. Wie również, że w rolę niemieckiego okrętu podwodnego, który pojawia się w filmie wcielił się okręt marynarki wojennej „Orzeł“.

Odnalazł również większość plenerów, gdzie kręcono słynne kadry. Odwiedził wszystkie miejsca związane z filmem, nie tylko te w Żaganiu i okolicach. – Szczególnie emocjonujące było dla mnie odnalezienie doliny, w której kręcona była scena z czołówki filmu. Fajna, charakterystyczna scena, kiedy czołg zjeżdża ze wzgórza wzbijając w górę piach. Po dziesięciu latach daremnych poszukiwań nagle jest! Odnaleźliśmy to miejsce przy starej strzelnicy zwanej Gryżyce. Muszę przyznać, że byłem tam wcześniej, ale z innej strony. Ciągle zmieniający się krajobraz, mocno utrudnia namierzenie takich obiektów – opowiada M. Łazarz. Marek Łazarz zna też różne ciekawostki z planu.

Jedną z nich jest informacja o tym, że Janusz Gajos w scenie gdzie leży w szpitalu, rzeczywiście był wtedy w gipsie. Aktora na planie filmowym potrąciła manewrująca ciężarówka, skutecznie wyłączając go na kilka miesięcy ze zdjęć. Filmowy Janek był wtedy nieźle poturbowany. Jedynymi scenami jakie mógł w tym czasie nagrać były ujęcia, gdzie leży na szpitalnym łóżku. I nie był to bynajmniej jedyny wypadek Gajosa na planie. Po raz drugi odniósł obrażenia, kiedy materiały wybuchowe eksplodowały mu w rękach. Zdarzenie zostało nagrane, a scena, której zapewne kaskader nie zrobiłby lepiej pozostawiona w filmie. Aktor grał, więc dalej z obandażowaną dłonią , w niektórych ujęciach widać, jak stara się zasłonić bandaże. Ciągły głód wiedzy skłonił M.Łazarza do napisania książki o kulisach serialu. Multum informacji jakie zebrał podążając tropem „Rudego” sprawiły, że postanowił podzielić się nim z innymi fanami słynnego filmu.

– Tak naprawdę tę książkę napisałem dla siebie samego. Zawsze chciałem przeczytać o tym jak powstawał serial. Niczego takiego nie znalazłem na półkach w księgarni, więc sam ją sobie napisałem – uśmiecha się wielbiciel „Rudego”. Tytuł „Czterej pancerni i pies. Przewodnik po serialu i okolicach“ podpowiada co możemy w niej znaleźć. Dla prawdziwego fana taka książka, to zapewne prawdziwy skarb. Dziś pan Marek swoją pasję dzieli z kolegami z Klubu Pancerni. Stowarzyszenie powstało blisko pięć lat temu, łącząc fascynatów takich jak on. Znajomość zaczęła się od wymiany informacji na forum, z czasem panowie częściej spotykali się w „realu”. Razem prowadzą mozolne poszukiwania, razem też cieszą się z przejażdżek czołgiem po miejscach, które 50 lat temu pokonywał „Rudy“.

Pancerni bowiem poza ogromną wiedzą mają dziś do dyspozycji ”prawie swój, własny czołg”. – Można powiedzieć, że daliśmy mu drugie życie. Dzięki pomocy wielu ludzi został wyremontowany. Jednostka wojskowa udostępnia go nam na różne spotkania, Spełniły się nasze marzenia, nikt z nas nie przewidział, że będzie mógł sam obsługiwać taką maszynę. Czego może jeszcze chcieć fan czterech pancernych.

TS/Teresa Juźko (aip), Fot. Klub Pancernych

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520