Najpierw była kompromitacja, później konsekwencje służbowe. Teraz prokuratura postawiła im zarzuty. Dwaj białostoccy policjanci konwoju, którym uciekł zakuty w kajdanki 26-latek w klapkach, są podejrzani o niedopełnienie obowiązków. Grożą im 3 lata więzienia.
Zdaniem śledczych, asp. szt. Tomaszowi P. (dowódca konwoju) i st. asp. Piotrowi T. popełnili kilka błędów. Pierwszy to fakt, że założyli podejrzanemu kajdanki z przodu, a nie z tyłu. Potem – niewłaściwie go obserwowali i pozostawili 26-latka bez wymaganego nadzoru. – To umożliwiło mu otwarcie drzwi w pokoju zatrzymań i wydostanie się na zewnątrz, zamknięcie na klucz pomieszczenia z pilnującymi go policjantami i niekontrolowaną ucieczkę z budynku prokuratury – informuje Marek Czeszkiewicz, szef Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, która prowadziła postępowanie. Mundurowi przyznali się do winy.
Już wcześniej, w ramach wewnętrznego postępowania w komendzie, zostali ukarani dyscyplinarnie. Jeden dostał ostrzeżenie o nieprzydatności do służby, drugi – przeniesiony na niższe stanowisko służbowe. Chodzi o zdarzenie 25 września br. 26-letni Paweł G. został doprowadzony z do budynku prokuratury przy ul. Mickiewicza 103. Tam usłyszał szereg zarzutów kradzieży z włamaniami. Policjanci konwoju odprowadzili go do specjalnego pokoju z wydzieloną częścią z kratami. Tam miał czekać, aż prokurator przygotuje wniosek do sądu o tymczasowy areszt.
Po niespełna godzinie, wykorzystał pretekstem (według naszych nieoficjalnych informacji, prawdopodobnie pójścia do toalety) skłonił funkcjonariuszy do otwarcia bramy, a później zamknął za nią funkcjonariuszy. W kajdankach i klapkach minął ochronę. Było około godziny 13 w niedzielę. W ręce policji Paweł G. wpadł w środę wieczorem. Ukrywał się w warsztacie znajomego w Białymstoku. Obecnie siedzi w areszcie. Jego sprawa jest w roku.
(ika) aip, Fot. Archiwum