Uczeń szkoły średniej, który w piątek doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu w meczu futbolu amerykańskiego, w poniedziałek wieczorem zmarł w szpitalu w Seattle.
Kenny Bui miał 17 lat. W czwartej kwarcie piątkowego spotkania zaatakował rywala, po czym padł na boisko. Szybko przetransportowano go do szpitala, gdzie przeszedł operację. Przez kolejne dni walczył o życie – niestety, bezskutecznie.
W poniedziałek na kampusie szkoły Evergreen zgromadzili się żałobnicy, aby oddać hołd uczniowi. – To bardzo smutny dzień. Kenny zawsze się uśmiechał, był dobrym człowiekiem – powiedziała jego przyjaciółka.
Dokładnych przyczyn zgonu młodego futbolisty nie zdradzono, lecz jego rodzina poinformowała, że na boisku nabawił się poważnego urazu mózgu.
To już kolejny tragiczny wypadek podczas meczu futbolowego – we wrześniu w New Jersey w wyniku obrażeń odniesionych po kontakcie z rywalem zmarł 17-letni Evan Murray. W sumie w tym roku w USA już czterech młodych zawodników straciło życie, w związku z czym coraz więcej szkół średnich zastanawia się, czy nie zlikwidować swoich zespołów futbolowych.
Rodzina 17-latka z Seattle nie chce jednak, aby piątkowa tragedia się do tego przyczyniła. – Wolałbym, żeby nie odbiło się to negatywnie na wszystkich dzieciach w naszym kraju – powiedział ojciec Buia.
(mcz)